Skocz do zawartości

Wyprawa rodzinna Chorwacja 2010


Rekomendowane odpowiedzi

Witam !

 

To może ja zacznę opis naszych wakacji z Jackieml, które wspaniale się udały i nie tylko z racji miejsca gdzie się wybraliśmy, ale i z racji miłego towarzystwa, a szczególnie obycia naszych kompanów w dziedzinie karawaningu. :ok:

 

Dzień pierwszy - wyjazd. Plan zakładał pierwszy nocleg na granicy w Cieszynie na kempingu Olza. Na spokojnie ustalamy godzinę wyjazdu na wtorek godz. 16:00. Po załatwieniu wszystkich spraw z drobnym poślizgiem wsiadamy do auta. Wszystko sprawdzone, zważone, więc można spokojnie jechać. Dzień roboczy i w miarę późna pora nie zapowiada większych korków. Jak już minęliśmy Łódź w rekordowym czasie (odcinek 50 km razem z przejazdem przez Łódź) i zatrzymaniu się na pierwszym Orlenie za Łodzią celem sprawdzenia kół, hamulców, lodówki, zrobieniu siku, spokojnie kontynuowaliśmy podróż. W związku z tym, że naszą jedynkę znam skupiłem się na jeździe. Rodzinka słuchała muzyki i czytała książki. Po drodze natrafiliśmy na szkody powodziowe w Skoczowie i radykalne ograniczenie i masy (3,5 t.) oraz prędkości. Ograniczenie masy było tak późno, że nie bardzo miałem wyjścia i nie mogłem zawrócić. Tak sobie dalej jechaliśmy nową dwupasmówką do Cieszyna i dojechaliśmy do ostatniego BP i po zatankowaniu do pełna ruszyliśmy do Cieszyna. Po telefonicznych konsultacjach z JackiemL spokojnie po znakach trafiliśmy na kemping. Nasi Przyjaciele już byli rozstawieni na wąskie drodze asfaltowej, więc i my stanęliśmy za nimi, opuściłem podpory, wyjąłem krzesełka i spokojnie mogliśmy skupić się już na wypiciu pierwszego piwa w te wakacje. Od razu wspomnę, że układ przyczepy, oraz wyposażenie w 140 litrową lodówkę sprawdziło się idealnie. Łóżka piętrowe dla dzieci zapewniły bezkonfliktowy odpoczynek dla dzieci, osobny stolik z miejscami dla 4 osób w centralnej części przyczepy zapewnił możliwość zjedzenia posiłków bez konieczności rozkładania stolika i noszenia jedzenia na zewnątrz. W przedniej części znajduje się sypialnie, więc bez konieczności sprzątania czegokolwiek można spokojnie udać się na spoczynek rodzicom. Zapasy, w tym także mrożonki zabrane w podróż zapewniły nam 80 % pokrycie w żywności. Wracając do piwa, wypiliśmy je i poszliśmy spać z planem wstania o nieokreślonej bliżej porze. W końcu jesteśmy już na wakacjach i nigdzie nam się nie spieszy. Co do kempingu to chciałbym nadmienić, że cena jest bardzo niska. Nasza rodzina 2+2, prąd, auto, przyczepa, dostęp do WC i prysznica kosztował 40 zł. Jakość, którą otrzymujemy za tę cenę jest wystarczająca na jedną noc spokojnie, więcej to już byłby pewien dyskomfort (jakość pryszniców, ilość WC), ale w pobliżu i to jest istotne, jest ośrodek sportowy i rekreacji z wielkim basenem. Tak więc jest gdzie spędzić miło czas w upalne dni. Reasumując ogólnie jesteśmy zadowoleni z obiektu, po pierwsze lokalizacja przy granicy i oczywiście z ceny, z resztą daliśmy sobie radę.

c.d.n.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 37
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Ja dodam 3 grosze - Kemping Olza - piekne miejsce, nad sama rzeka, w pieknym Cieszynie,

na duzym, zadrzewionym terenie, baseny za plotem - ale na milosc boska, jak beda brali 40 zeta za noc to NIGDY ten kemping nie bedzie nadawal sie na normalny, powiedzmy tygodniowy pobyt, mimo tego, ze jest w tych okolicach co zwiedzic. Jak ma byc z sensem, a nie tylko tranzytowo to musza byc porzadne toalety a co za tym idzie i cena musi byc wyzsza.

To nie jest tak, ze im taniej to wiecej ludzi przyjedzie...

 

To byl taki wtret na marginesie, bo az szkoda tego miejsca na takie kible i takie ceny...

A mozna by perłę zrobic... :ok:

 

J.

Tomekk nie napisal jeszcze czemu wybrany zostal kemping w Cieszynie - najkrotsza droga do Slowacji prowadzi albo przez Chyzne albo przez Zwardon ale gdzie tam spac?

Trzeba bylo nadkladac przez Czechy ;(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Dzień drugi - przygotowania do przekroczenia granicy. Jakoś tak wstaliśmy, kawka, śniadanko i takie tam. Auto Jacka odpięliśmy i pojechaliśmy załatwić dodatkowe zakupy, oraz winiety na Słowację. Dla chcących kupić najtaniej, to na dużym przejściu, jeszcze po naszej stronie w środkowym boksie jest stoisko czeskie z miłymi czeszkami. Kupiliśmy tam najtaniej jak można winiety na auto i dodatkową za zestaw pow. 3,5 t - O2. Daliśmy za każdy komplet po 100 zł. Na stoiskach polskich, w tym PZM dalibyśmy po ok. 120-130 zł. Później zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy na kemping. Zdecydowaliśmy jechać przez małe przejście, koło zamku w Cieszynie. Wzięliśmy się za pakowanie i gdzieś koło południa wyjechaliśmy. Kiedy dojechaliśmy do mostu zauważyliśmy ograniczenie do 3,5 t i czym prędzej zamiast w lewo, skręciliśmy w prawo na duże przejście graniczne. Oczywiście w związku z robotami remontowymi w opisywanym Skoczowie, cały ruch ciężarowy został skierowany z stronę Żor przez malutki mostek, którym akurat mieliśmy dojechać do przejścia i w ten sposób postaliśmy sobie w korku tak z 30 minut. Wreszcie szczęśliwie dojechaliśmy do przejścia i pojechaliśmy piękną trasą dwupasmową już po stronie czeskiej do najbliższego zjazdu na Zilinę. Szybko pokonaliśmy krótki szybki odcinek i wjechaliśmy na boczne drogi. Niestety z powodu remontów, objazdów, jechań i zawracań, których nawet nie chcę mi się opisywać straciliśmy kupę czasu i wreszcie wjechaliśmy na autostradę do Bratysławy. Po drodze jak zwykle, parę postojów, kawki, sikania, zdjęcia pamiątkowe i tak sobie powoli "mknęliśmy" w ustalonym kierunku. W Bratysławie zjeżdżamy w prawo i pod wiaduktem w lewo na bezpłatną drogę w kierunku Węgier. Droga na Węgrzech jak to na Węgrzech, wije się wśród niskich zabudowań czystych wsi - ładnie tu. Po drodze tankujemy paliwo i na około 22:00 wjeżdżamy do Nagykanizsa. Szukamy kempingu, jest drogowskaz !!! za 300 m. Jedziemy, ale po 300 metrach jest skrzyżowanie. Jedziemy w prawo, po kolejnych 500 metrach zawracamy, jedziemy znowu w prawo i znowu po 500 metrach zawracamy, jedziemy tam skąd przyjechaliśmy, zawracamy, zatrzymujemy się, idziemy pieszo wracamy, jedziemy dalej na stację benzynową, zasięgamy języka, wracamy, jedziemy dalej. Okazało się, że te 300 metrów to do najbliższego skrzyżowania, gdybyśmy pojechali dalej prosto przez rondo, to dojechalibyśmy do końca "obwodnicy" miasta, a tam był kolejny znak, który kierowałby w lewo i za 300 metrów byliśmy łatwo znaleźli nasz cel (taki wniosek nasunął mi się niestety dopiero po 17 dniach, kiedy wracaliśmy). Wracając do poszukiwań w drugim dniu poszukiwania trwały jeszcze z 15 minut i wreszcie zostały uwieńczone sukcesem. Około 23 z minutami znaleźliśmy, brama była otwarta. Wjeżdżamy, kable elektryczne, podpory, piwo i spać. Pełen relaks. Dla uściślenia należy dodać, że do granicy jest niecała godzina drogi, kemping jest typowo "przelotowy", dojazd tak jak wspomniałem jest prosty, należy kierować się z miasta na Letenye (droga nr 7) i jak kończy się taka jakby obwodnica, będzie skręt w lewo, zresztą stoi tam drogowskaz na kemping. Nazwa to : Nyírfás Motel és Camping, link : http://itthon.hu/nyirfas-kemping

 


Zdjęcie zamku na Słowacji podczas postoju.

post-150046-imported-8fc26fcc-a2ff-469d-bfce-7d8f1dc4d9d1_thumb.jpg

 

Widok ogólny kempingu Nyírfás Motel és Camping

post-150046-imported-c1e0a117-5313-48ef-b845-bdb0f9c6c977_thumb.jpg

 

Toalety - czyste.

post-150046-imported-a93cce66-d731-4d35-985b-f502e0af0adc_thumb.jpg

 

Nawet basenik jest.

post-150046-imported-e9e26f3a-63c8-4e0a-900f-e31e7fe659bc_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam tylko, ze z Cieszyna to wyjechalismy dopiero tak o 13 niestety, bo sie po drodze do Cieszyna okazalo, ze mam zle wywazone kola w aucie i trzeba bylo szukac wulkanizacji - a kola wywazalem dwa dni wczesniej w domu - trafilem na partacza.

 

Za to smialo polecam Warsztat kolo Hotelu Halny w Cieszynie - Panowie zrobili na tip-top.

 

Tomekk, to przez wrodzona grzecznosc nie napisal, ze to przeze mnie tak pozno wyjechalismy :mlot:

No i ten dojazd a raczej korek dojazdowy do przejscia granicznego to bylo stanie w 35 stopniowym upale POD GORE, to wiecie jak sie czulismy z tymi ogonami jak wokol nas w innych autach sie gotowaly wody w chlodnicach - a zjechac nie bylo gdzie. :-]

 

Taak, to szukanie na koniec dnia tego kempingu na Wegrzech to juz mnie wykonczylo, a przy samej drodze skubany byl. :-]

Jechalismy przez Slowacje autostrada do Bratyslawy - nudno jak cholera, a potem przez Wegry droga 86, bylo ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień trzeci – kierunek Chorwacja. Wstaliśmy jakoś tak, już nie pamiętam o której. Śniadanko, pakowanko i rozliczenie się z właścicielką kempingu. Wyszło coś koło 60 – 70 zł. Dziarsko wyjechaliśmy na drogę, po paru minutach połączyliśmy się z trasą numer 7 i bez ociągania się po krótkim czasie wylądowaliśmy na starym przejściu w Letenye. Bez zbędnych rytuałów jeśli chodzi o pograniczników przejechaliśmy granicę. Jacki przejeżdżali pierwszy raz, więc zatrzymaliśmy się zaraz na pobliskim parkingu, aby wyzwolić zgromadzone u nich emocje. No to pierwsze koty za płoty. Po stwierdzeniu, że żyjemy i że chcemy jechać dalej, ruszamy. Jedziemy sobie leniwie autostradą, co jakiś czas zatrzymując się na : kawę, lody, siuku, papu i takie tam. Jak zwykle, nie ma się gdzie spieszyć, jesteśmy na wakacjach... Za którymś postojem, nie pamiętam którym, uprzedzam naszych ukochanych Towarzyszy, że zaraz będzie jeden dłuuuuugi tunel, później dłuuuuugo nic i wreszcie drugi dłuuuuuuugi tunel i później to im szczęki opadną, ze zrozumieniem kiwają głowami i wracamy do aut. Jakie odnieśli wrażenia po tym jak to wszystko nastąpiło, to chyba będą musieli sami opisać, ja się tego nie podejmuje. Wreszcie mijamy ostatni tunel i wreszcie są łyse góry, oraz wspaniały widok na Adriatyk. Chwila odpoczynku, parę zdjęć i jedziemy dalej. Do Sibenika zajeżdżamy gdzieś koło 17-18 godziny, trochę późno. Dobrze oznakowaną drogą dojeżdżamy do Resortu Solaris w Sibeniku !!! Taaaak, duża rzecz, znaczy się ośrodek. Recepcja wydaje tymczasowe karty wjazdu, wtaczamy się, stajemy na drodze dojazdowej i idziemy na zwiady. Pan z recepcji kazał zaparkować gdzieś koło knajpy, nie ma sprawy, blokujemy w ten sposób 1/3 kempingu. Chodzimy, szukamy, wracamy, zmieniamy miejsce postoju na inne, bardziej przyjazne dla użytkowników drogi, w tym także dla kolejki jeżdżącej dookoła. Powiem tak – zapłaciliśmy za rezerwację 25 EUR dwóch parceli, które miały sąsiadować ze sobą i po rozmowach na recepcji poczuliśmy się jak zbite psy. Znalezienie czegokolwiek graniczyło z cudem, ale na szczęście na jednej parceli udało nam się zmieścić :

- 2 przyczepy,

- 1 daszek,

- 1,5 auta,

- 0,5 kampera z Niemiec.

Po rozbiciu się zwiedziliśmy cały kemping i poszliśmy spać z nadzieją, że te wakacje też będą fajne.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo na granicach jest tak, ze to zawsze mnie kontroluja, sam nie wiem dlaczego, moze moj zestaw jakos tak przemytniczo wyglada? I to zawsze Wegrzy, jak wracalismy z Rumuni bylo to samo...

Tomekk dobrze napisal o tych gorach i tunelach, tylko nie dodal, ze akurat temperatura dochodzile do 35 stopni i w zasadzie caly czas autostrada pod gore sie jechalo obserwujac wskaznik temp. silnika...A widac bylo po nim, ze czasem mial dosyc.

No fajne jest tez przezycie jak w dlugim tunelu jedziemy sobie 80km/h i wlasnie mija nas autokar jadacy paką, niezle...

Ja generalnie nie lubie autostrad jezdzac z przyczepa i tak mi chyba juz zostanie, wole normalne drogi, roznica w czasie podrozy jest niewielka a czesto i zadna, bo autostrady ida duzymi lukami i na ogol jest dalej o jakies 100 km co przy jezdzie z przyczepa 80-90 km/h

daje tyle, ze jadac autostrada wychodzi przecietna z postojami 58 km/h a zwyklymi drogami 53 km/h :hop1:

 

No i faktycznie, jak juz przejechalismy tunel Swiety Rok, to cudne widoki sie zaczely.

 

Szczegolnie na kempingu Solaris. MASAKRA.

 

Zaznaczam, ze mialo nie byc jechane w ciemno, mialo byc pojechane na gotowe, zatem wysylalismy wczesniej maile z zapytaniami o wolne miejsca na rozne kempingi w okolice Sibenika, bo tam chcielismy byc. No i Solaris jako jedyny nam odpowiedzial pozytywnie, ze beda dwie parcele obok siebie i wyslalismy 25 E zaliczki, czyli jechalismy na PEWNE MIEJSCE.

 

Ale bylismy glupkami. :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, po wyjezdzie z ostatniego tunelu zmiana krajobrazu jest kosmiczna - do tunelu jest normalnie, podobnie jak u nas, a za nim jest SRODZIEMNOMORSKO - gole skaly, czerwona ziemia, kaktusy ogromnej wielkosci, drzewa oliwkowe, no i te widoki na morze - kolor przecudny,

bajkowo.

 

Znaczy sie jest tak jak na pocztowkach.

 

To sa na razie skromne zachwyty na temat przyrody, bo caly czas dopiero oczekujemy na piekne widoki a dojezdzamy do kempingu Solaris, gdzie dopiero ma byc cudownie. :hop1:

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Dzień czwarty – wstałem raniutko, kawka, no i oczywiście przejażdżka rowerem na rozpoznanie czy ktoś nie zwalnia miejscówki. Pojedyncze parcele, nawet pod drzewami będą za chwilę, nie ma nic podwójnego. Za którymś kółkiem, jest ! Holendrzy zwalniają sporo miejsca. Niestety nasi ze Śląska byli pierwsi. Przyjechali dużą terenówką z namiotami i przyczepą towarową. Widać było po nich zmęczenie, jednak fajnie jest mieć przyczepę kempingową, gdzie można po drodze się przespać. Po paru jeszcze kółkach odwiedzam WC i stwierdzam, że jak za tę cenę to po prostu dramat. Cena jaką mieliśmy zapłacić za parcele B za 2+2+auto+przyczepa+prąd+internet+kablówka+przyłącze czystej wody+przyłącze brudnej wody – to coś koło 190 zł za dobę. Powoli przestaje mi się podobać. Jak wstała reszta, z Jackiem się jeszcze kręcimy i znajdujemy rewelacyjną parcelę na 2 rodziny, ale w sektorze A. Zastawiamy autami teren i lecimy do recepcji. Pan jednak się nie zgadza, ponieważ parcela A jest imiennie zarezerwowana. Jacek pyta dlaczego w takim razie nie ma dla nas 2 parcel, skoro też dokonaliśmy rezerwacji ? Pan odpowiada, że tylko dla A tak jest i już. :hop1: W przypływie „czułości” pokazuje nam, że tuż obok są wolne miejsca...(nie bardzo widzę się przy siatce ogrodzenia, liczyłem jednak na coś więcej). Trudno, wracamy do rodzin. Ja jadę z małżonką na zakupy. Jacek prosi abyśmy pojechali na Zablace sprawdzić. No to jedziemy, coś mi w głowie się kotłuje, na Zablace to w prawo w stronę Trogiru. Jedziemy, jest tablica (mógłbym przysiąc, że tam było napisane Zablace, zamiast Zivo..., czy jakoś tak), jest kemping Josenovo, wjeżdżamy. Mały kameralny, robi dobre wrażenie, zostawiamy miłej Pani mój paszport i wstępnie rezerwujemy duże miejsce. Pędzimy z powrotem, oczywiście zakupy w pośpiechu, wpadamy na Solaris, komenda : Jacek do auta i wracamy na Josenovo. Po drodze wyjaśnia się, że :

- nie pojechałem tam gdzie Jacek prosił (zamiast w lewo, to pojechałem w prawo),

- że miało to być Zablace, a nie Zivo... czy coś tam takiego

- że w ogóle to nie ten kemping !!! :)

no ale nic, jest miejsce, chodzimy patrzymy, ładnie. Plaża bliziutko, fajna obsługa, czysto. Ale jest mały minus – przy Jadrance, co nie bardzo nadaje się na wycieczki rowerowe. No nic, wracamy i jedziemy na Zablace. Wjeżdżamy i naszym oczom ukazuje się zupełnie pusty kemping w lesie sosnowym. Coś ala późny Gierek (jak w Lubiatowie, tylko, że z dostępem do morza !!!), może nie wypaśnie, ale czysto i całkiem w porządku. Cienia mnóstwo, co prawda nie ma parcel, ale to jest nieważne. Jacek odnajduje miejsce 8 m. Od brzegu. Pada komenda : do auta i pędzimy na Solaris. Pakowanie w 15 minut i w tempie błyskawicy do Zablace. Wjeżdżamy w dół dróżką, dajemy radę. Obok po lewej stali Chorwaci i Słoweńcy ze swoimi przyczepami. My wjechaliśmy w prawo. Stajemy, odpinamy się, resztę będziemy ustawiać na pych. Ale, zaraz, zaraz, a mój paszport ? Ja chcę mój paszport ! No dobra, mówi Jacek, wsiadamy i jedziemy do Josenovo. Przepraszamy Panią za zamieszanie, obarczając winą nasze małżonki (ich nie było z nami... :hop1: ) i wracamy. Jest cudnie. W miarę jak ubywa plażowiczów możemy coraz bardziej przesuwać się w upragnione miejsce z naszymi przyczepami. Wydawało nam się, że niegrzecznie będzie „przepędzać” osoby, szczególnie miejscowe, które akurat opalały się na przyszłym miejscu naszego stacjonowania. Już jest pięknie, wakacje zaczynamy od nowa. Zacieramy wspomnienia o Solarisie – nigdy więcej resortów, ani zaliczek. Aha najważniejsze – cena. Mieliśmy spędzić 14 dni w pasie przybrzeżnym i z kalkulacji mojej rodzinie 2+2+prąd wychodziło 132 zł za dobę. Zważywszy, że na Solarisie pas przybrzeżny jest tak koło 230 zł. to w tym momencie był to interes życia. Co prawda nie ma na kempingu :

- przyłącza wody czystej

- przyłącza wody brudnej

- internet dodatkowo płatny

- brak gniazdka kablówki

- basenów i zjeżdżalni

 

ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Każdemu pasuje co innego, nam kemping przypadł do gustu. Skoro wyszło tanio, to moja starsza córka rozbiła sobie dodatowo namiot i mogła się wreszcie w te wakacje wyspać...Rachunek wyszedł po dodaniu namiotu – 152 zł za dobę.Już koło 17:00 byliśmy odpowiednio „zaparkowani”. W przepychaniu pomagali nam przygodni Chorwaci, którzy jak dowiedzieli się, że my to Polacy to zaraz przejawiali swoją sympatię do naszgo narodu. No wreszcie wszystko robite, daszek, stolik, krzesłka, Karlovacko na stole, pod prawie nogami zejście do morza. Wskakujemy do wody jest bosko.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Trochę zdjęć.

 

Pozdrawiam

 


Nasza miejscówka. Morze jest za tym murkiem.

post-150840-imported-d500119a-6197-4c1c-ab4d-c8b7dfe921b8_thumb.jpg

 

Takie mieliśmy widoki z krzesełek.

post-150840-imported-9b39b260-73bc-4310-8609-1cfc0be0d130_thumb.jpg

 

W nocy mieliśmy wgląd na pobliskie miasteczka.

post-150840-imported-3262a77b-2907-4aea-947e-25a15b1bbbc7_thumb.jpg

 

A z samego rana rybacy wracali z połowów.

post-150840-imported-708fbce0-3407-449e-9d68-6836530866db_thumb.jpg

 

A zachód słońca był na wyciągnięcie ręki.

post-150840-imported-ac6b9c4e-45e6-427e-9189-97f3c2c707d5_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Aha wtrącę małą dygresję. Z tego co widziałem to ze znalezieniem 1-2 miejsc na kempingach w Chorwacji nie jest trudne, ale warunek jest jeden - przyjazd w okolice poszukiwań odpowiednio wcześnie, myślę 11-12 w południe. Myśmy na Solaris wjechaliśmy koło 18 i to było już za późno na jakiekolwiek sensowne ruchy.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tomekk mam taką prośbę o jakieś bliższe namiary na Zablace. Bo jak szukam w googlach to mi wyskakuję camp obok Rijeki.

Ja w ubiegłym roku i dwa lata temu byłem właśnie na kempingu Jasenovo tak jak pisałeś mały kameralny, całkiem mile wspominamy :hop1:

Super relacja, pozdrawiam.

Przemek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.